Czyli Witaj Iranie :-)
Jechałam do tego kraju od wielu lat ,chyba ponad 10ciu czy jakoś tak. No i w końcu udało się.Miało być inaczej, a wyszło tak jak to opisze dalej.
Od razu chciałabym podziękować wrocławskiej ekipie ,w składzie : Jola, Justyna, Żaneta, Mateusz i Rafał , za to ,że w momencie ostrego zawirowania organizacyjnego związanego z tym wyjazdem, ustawili mnie do pionu.
Jesteście the best. Dzięki :-)
A było tak, Kraków -Wrocław -Berlin- Stambuł- Tehran.W samolocie poznalam aż 9 osób z Polski, 6stka z Warszawy i 3osobowa rodzina z Wrocławia. Nasi są wszędzie. Na lotnisku IKIA dostałam wize VOA, potrzebowali mój paszport , wypełniony formularz i 60 euro, w zanadrzu mialam wydrukowany mail z hostelu Mashhad ,potwierdzający moja rezerwacje, bo niestety zdarza sie ,że imigracyjni dzwonia i sprawdzaja. Pieniądze polecam wymieniać w hali odlotów, lepszy kurs niz na przylotach :-) Taxi do hostelu 40 000 Riali, zapakowałam się do dormu, mają damski i męski , i spałam do południa.
Tehran
No cóz stolica Iranu nie jest najładniejsza stolicą na Świecie , tak bywa, chaos architektoniczny, powietrze bardzo zanieczyszczone, ruch na ulicy taki ,że cięzko przejść, najlepiej podczepić się pod kogoś lokalnego :-)
trafiłam na bazar :-) jak nie mercado to bazar :-)
sok z marchwi to niebo w gębie, jak pożniej się okazało to był mój ulubiony
przeszłam się do parku Shahr, sympatycznie,
troche ptasiej menażerii :-)
plac Khomeiniego za dnia i wieczorową porą
A wieczorem była ormianska wódeczka , w towarzystwie , Irańczyków, Japończyków i dziewczyny z Hong Kongu ,jak to określił recepcjonista - Galimallah, dar od Ormian co by Irańczycy bardziej cieszyli się życiem.
Kolejny dzień przywitał mnie chmurami i deszczem. Wybrałam sie do Azadi Tower, metrem, 1 przejazd 5000 Riali. Niby jest anglojęzyczne oznakowanie ,ale jakoś nie mogłam sie zorientować w kierunkach, więc spytałam sie dziewczyn na peronie ,te nie za bardzo kumały ,ale popytały sie i przypilnowały ,żebym wysiadła na właściwej stacji. Własnie tacy są Irańczycy, w większości, pomocni, przyjazni :-)
Uwaga metro , autobusy maja część dla kobiet z tyłu i częśc dla mężczyzn z przodu.
A popołudniu zwiedziłam Muzeum Biżuterii z czasów Szachów. Znajduje sie w podziemiach Banku Centralnego na ul. Ferdowsi.Świetna kolekcja, a bilet śmiesznie tani tylko 50 000 Riali.Zakaz robienia zdjęć , wszystko zostawia sie w depozycie. Polecam. Było to w sumie jedyne muzeum jakie zwiedziłam.
I w droge. Panowie z recepcji zarezerwowali mi bilet na VIP autobus do Shiraz, odjazd z dworca Arzhantin.
Autobus super, fotele lotnicze, ciepła kolacja , 13 godzin za 395 000 Riali czyli 40 PLN
W poczekalni i w autobusie zagaiły do mnie dwie dziewczyny, tak po prostu, na zasadzie skad jestem , czy podoba mi sie Iran, co zwiedziłam.Byly to studentki, jedna urbanistyki , a druga architektury. Kobiety w Iranie są dobrze wykształacone, znaja angielski, sa otwarte ,zaradne ale cóz z tego jak nie mogą znależc pracy. Dlaczego ? Bo są kobietami.
Shiraz
Na 9 rano byłam w Shiraz. Okazało się ,że nie ma publicznego transportu między dworcem a Placem Shohada, blisko ,którego miałam hotel Zand.Więc wzięłam taxi, śmiesznie tanie tylko 30 000 Riali czyli nie co ponad 3 PLN. Póżniej okazało się ,ze bardzo często korzystałam z taksówek, jak nigdy dotąd.
Hotel Zand jest na Dehnady street, prosty i czysty, dostałam dwójke z łazienką 300 000 Riali, jedynek nie mają. Ciężko sie targuje w Iranie, na 2 noclegach urwałam 50 000 Riali , dobre i tyle.
Shiraz jest ...przyjemne tak po prostu :-)
Cytadela
A ta para zaczepiła mnie po to żebym zrobiła im zdjęcie :-)
Czas zacząć zwiedzanie :-)
Hammam Vakil, 100 000 Riali
Zaraz obok Meczet Vakil, , 15 000 Riali
Bazar Vakil
Cztery Gracje z Shiraz w szale zakupów :-)
Iranki uwielbiają zakupy, troche tego nie rozumiem, bo nie przepadam za tym :-)
Jedni kupują, jeszcze inni zadumaja się,albo coś wyklepią , :-)
Lody dla ochłody :-)
A co po drugiej stronie, co za rzeką ?
Murale
Wieczorową porą
Do Persepolis.
Polecam transport kombinowany , share taxi do Marvdasht, kolejne share taxi do Persepolis, wstep 150 000 Riali.
Brama Narodów
Ogólny pogląd
i troche szczegółów
:-)
Grobowiec Artaxerxesa II
Po powrocie do Shiraz , zrobiłam drugie podejście do Mauzoleum Króla Światła, przy pierwszym kręcili nosem. Dostałam kolorowy czador, ciężko to okiełznać :-)
To jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam ,byłam w czasie modlitwy , więc zdjęcia robiłam cichaczem, udało mi sie wejść do częsci dla kobiet , a tam lustrzane mozaiki, na ścianach i sklepieniu , cos jak na portalu nad wejściem .
Zjazd do Yazd :-)
Yazd oddalone jest od Shiraz około 6 godzin jazdy . Tu zainwestowałam w VIP bus, cale 200 000 Riali :-)
takie widoki po drodze
Uwaga nowy dworzec w Yazd jest na obwodnicy, bardzo daleko od centrum.Wzięłam taxi do Placu Beheshti ,a stamtąd z buta do Hotelu Kohan, jak się okazało ciężko go znależć.Ale jak się wreszcie znajdzie ...
Meczet Jameh
Kolejny dzień spędziłam szwędając sie po starym mieście zbudowanym z glinianych cegiel, suszonych na słońcu
A, że to był piątek i Yazd jest bardzo konserwatywnym miastem to kanapkownie czy knajpki były zamknięte na głucho, tak więc skończylo się jedzeniu w restauracji hotelu Kohan, to było najlepsze jedzenie jakie jadłam w całym Iranie, i tanie bo tylko 100 000 Riali
póznym popołudniem otworzyły się cukiernie
i zjawiła sie warszawska ekipa ,która pozdrawiam. Troche pogadaliśmy, fajnie.
Yazd jest dobrym miejscem na zatrzymanie sie, połażenie wśród glinianej zabudowy, zjedzeni mega słodkich łakoci na dziedzińcu hotelu , ale niestety tu najwięcej doświadczyłam zaczepek ze strony Irańczyków. OK nie rozumiem perskiego ,ale z tonu głosu jestem w stanie wywnioskować ,kiedy ktoś dla mnie uprzejmy i miły , a kiedy ktoś jest chamski. Tak więc uważam , że lepiej jest dla kobiet z Zachodu podróżować z kimś ,w ekipie.
Toudeshk
Zachciało mi sie homestayu , dowiedzieć się czegoś wiecej o Irańczykach w domowych warunkach. Tak więc znalazłam wioske Toudeshk i Taku Tak Gusethouse prowadzony prze Mohammada , polecana przez Lonely Planet.Wioska fajna, otoczona górami, ale miejscówka, ten guesthouse ,nie moge go polecić. Czułam sie niechcianym gościem, na zasadzie " kolejny turysta, trzeba opękać i już" Potraktowano mnie z dużym dystansem, a rano ,jeszcze przed śniadaniem poproszono mnie w dość obcesowy sposób o paszport i pieniądze ( nie mało 600 000 Riali) Nie wiem czy chodziło o to ,że jestem kobieta , podrózujacą w pojedynke i nie wiadomo jak rozmawiac czy od tej ilości turytów ( z rekomendacji jakie czytałam w zeszytach wynikało ,że bardzo dużo ludzi tu przyjeżdża) poprzewracało sie w głowie.Potem ,kiedy rozmawiałam z Hoi ro, dziewczyna poznana w Tehranie i pózniej spotkałysmy sie w Kashan, dowiedzialam sie ,że ona tez ma nieprzyjemne wspomnienia z tego miejsca.Była, można powiedzieć napastowana, Mohammad co troche ją ściskał ,przytulał ,że niby ludzie z Zachodu tak witają czy żegnaja, ale ile można , a poza tym chciał się wprosić do jej pokoju na "prywatna rozmowe ". Hoi ro znalazła wśród reokomendacji wzmianke- ostrzeżenie napisana po chińsku, że facet bardzo klei się do kobiet, aż za bardzo.
Rano przespacerowałam sie po wiosce, i zaraz po 10 tej zabrałam sie z Mohammadem do Esfahanu, co sam zaproponował.Podrzucił mnie do Amir Kabir Hostelu.
Esfahan , jest boski :-)
Meczet Jameh
Przez Bazar Bozorg do Placu Naqsh -e Jahan
Plac Naqsh -e Jahan
I tu pojawił się zonk. Spacerując sobie po placu zagaił do mnie młody facet, po angielsku, a także po polsku -okazało się ,ze znał kilka słów . Zaprosił mnie do herbaciarni, żeby porozmawiać, Why not? publiczne miejsce. No to poszliśmy. Gadu gadu, w międzyczasie do herbaciarni weszlis turyści.Okazało sie ,że wpadliśmy na siebie w Yazd w hotelu Kohan. Przesympatyczna rodzina z Ljubljany w Słowenii. Chwile porozmawialiśmy ,a potem poszli dalej zwiedzać Esfahan. A Irańczyk do mnie z tekstem ,że zapłacił tylko częsć za herbate , że zapomniał portfela i czy moge dopłacić ,a on mi odda, potem .
No troche sie zagotowałam i powiedziałam sorry ,ale to Ty mnie zaprosiłeś i nie zamierzam płacić, a on na to ,że tak w zasadzie to jest OK. dopiłam herbate i się zmyłam.
Chwile póżniej natknęłam sie na Słoweńców. Vlad stwierdził ,facet szukał jakieś naiwnej turystki, napewno nie byłam pierwsza i nie ostatnia. A z Vladem, Mojca - jego żoną i ich córka Kaja spędziłam ten dzień i kolejny
Vlad robił furore swoim zarostem :-)
Most 33 łuków
Była sobie rzeka...ktoś zakręcił kurek
I tu spotkała Nas niezbyt przyjemna historia ze starszym panem w tle, a w zasadzie w głownej roli .Siedzieliśmy nad "rzeką" ot taka przerwa, ile można chodzić :-) A tu podchodzi do Nas starszy pan, zagaja skąd jesteśmy, jak sie dowiedział ,że jestem z Polski no to ,że na jednym cmentarzu można znależc groby polskich żołnierzy z czasów II Wojny Światowej, a potem zacząl opowiadać o Esfahanie. Ciekawie. A na koniec wyskoczył z tekstem ,że on jest przewodnikiem i musimy mu zapłacić. Szczęki Nam opadły i ręce, tez. Stwierdziliśmy ,że sorry ,ale nie powiedział wcześniej nic a nic o tym ,że to jest "biznes". Vlad wygrzebał 1 euro w bilonie, a Irańczyk zacząl wykrzykiwac ,że mało ,że turyści płaca mu 5 euro, Tak wiec zabraliśmy zabawki i sobie poszliśmy w sina dal. Mojca stwierdziła ,że dostaliśmy lekcje. No tak , ma racje ,ale przecież nie będziemy sie wypytywać każdego Irańczyka, który Nas zagai czy przypadkiem nie jest przewodnikiem.Ehhhhh
I tak sobie się zakręciliśmy w strone Jolfy- ormiańskiej dzielnicy
Polecam wejśc do katedry Vank
Vlad w akcji foto :-)
Zachód słońca :-)
Następnego dnia Słoweńcy jechali do Tehranu, tak więc wypiliśmy ostatnią wspólną herbate i wypaliliśmy fajkę wodną
Troche standardowego zwiedzania
Pałac Chehel Sotun
I niestandardowego :-)
Z ryżowym pudingiem w polewie daktylowej w ręce :-)
Po prawie 3 dniach spędzonych w Esfahanie pojechałam do Kashan. Nocleg znalazłam w Ehsan guesthouse, poleconym przez nowych znajomych z Warszawy.
Kashan znane jest z tradycyjnych domów. Wybrałam dwa do zwiedzania.
Abbasian Traditional House
Tabatabei Traditional House
Inna atrakcją w Kashan, a raczej w okolicy jest wioska Abyaneh zbudowana z glinianych cegieł, położona u podnóza góry Karkas. Można dostać sie tylko taxi. Miałam sporo szczęścia, do hostelu przyjechał Jason z Taiwanu i też był zainteresowany tym wypadem. Tak więc postanowiliśmy wspólnie pojechć do Abyaneh.
Droga jest bardzo ładna .
Troche pustawo, cisza i spokój
Kobiety ubierają sie bardzo kolorowo
Góry, góry
A popołudniu był mały szał zakupowy na bazarze, gdzie wpadłam na Hoi ro ,dziewczyne z Hong Kongu.Świat jest mały :-) Tak się złozyło ,że Nasze samoloty miały wylot o świcie i doszłyśmy do wniosku,że jedziemy razem do Tehranu i dalej na lotnisko,postanowiłyśmy spotkać sie dworcu w Kashan.
Z Kashan do Tehranu jedzie się tylko 3 godziny, chciałyśmy dotrzeć na lotnisko transportem publicznym.
Z dworca Jonub przeszłyśmy do stacji metra, w wagonie Iranki od razu zainteresowały nami, a skąd ,
a dokąd, zaoferowały pomoc w znalezieniu busika.Wysiadłyśmy na stacji Shahed , Iranki niemal Nas wzięły za ręke co byśmy sie nie zgubiły, tak przypadkiem :-), wyszłyśmy przed budynek metra , i zapakowały do ostatniego busa po lewej. Kierowca zmienił odrobine trase i wysadził Nas na parkingu przy hali odłotów.
I za to lubie Iran , bezinteresowna pomoc,uśmiech.
Okazało sie ,że najlepszym miejscem na przekimanie do rana jest sala modlitewna, dla kobiet, oczywiście .Przy check in spotkałam zwarta i gotową grupe z Warszawy :-)
Iran? Mili ,przyjażni, uśmiechnięci ludzie, w większości , piękna archtektura, a dzięki znacznemu osłabnięciu Riala to tani kraj w sam raz na kieszeń plecakowca . Jechać ,jechac jak najszybciej,póki masowa turystyka nie zaleje i nie zepsuje tego wciąż niezwykłego miejsca na Ziemi.
I tak jak wcześniej pisałam wg mnie dla kobiet lepiej jest jechać z kimś .Nie pisze ,że powinny ,bo każdy podrózuje jak lubi, to moje skromne zdanie.
Wspaniała podróż :)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń