
To jedna z tych wypraw kiedy sama podroz staje sie wiekszym
wydarzeniem niz cel. Mila przygoda w drodze do Loviny I jescze wieksza przygoda
w drodze powrotnej.
Kto by przypuszczal
ze dam sie tak latwo porwac! Wszystko skonczylo sie jednak szczesliwie czyli
pogrzebem I atakiem 20 rozesmianych dzieciakow. Do Loviny na polnocy Bali
wybralam sie z Fernando z Couch Surfingu. Bylam juz tam podczas poprzedniego
pobytu na Bali ale ze wsgledu na mile wspomnienia chcialam miejsce zobaczyc
ponownie.
Umowilismy sie na przystanku Bemo (lokalnych minibusow) wczesnie
rano. Turystyczne

busy sa duzo za drogie wiec zdecydowalismy sie na lokalny
transport. Ku przygodzie. Nie ma jednak bezposredniego Bemo na polnoc. Trzeba
dojechac do Denpasar tam zmienic terminal, pozniej dojechac do Singaraja, zmienic
terminal I do Loviny. Za kazdym rzem trze czekac az bus sie zapelni I uzerac z
lokalnymi ktorzy zawsze staraja sie liczyc turyste podwojnie.Tak tu sie
podrozuje. Jaka to byla niespodzianka kiedy sie okazalo ze Fernando znalazl mila
pania ktora zaoferowala nam miejsce w jej samochodze. Wraz z rodzina wybierala
sie odwiedzic rodzicow w Singaraja. Zaprowadzila nas przez male uliczki do
swojej willi I chwile pozniej bylismy w drodze wielkim SUVem.
Ztrzymalismy po ok 2 czy 3 godzinch na wzniesieniu
gdzie rozciagal sie widok na jezioro Bratan a w okolo skakaly malpki.
Rodzinka
odwiedzila swiatynie dla zlozenia ofiar i polgodziny pozniej bylismy juz
w lovinie. Zaplcilismy co laska w sumie 75tys za nas dwoje. Dla nas to nic bo
transport bylby o wiele drozszy a dla milej rodzinki to w sumie cala suma za
benzyne. Dobry biznes dla kazdego. Na miejscu znalezlismy nocleg bardzo
sprawnie w miejscu o wspanialej nazwie Dupa co w

balinezyjskim jezyku znaczy
ofiara czy modlitwa albo cos takiego. Nie zrozumialam dokladnie. Pochodzilismy
nieco po okolicy a wieczorkiem zasiedlismy na plazy z lokalnymi dzieciakami
popijac arak (wodka) I Bintang (piwko).
Ludzie sa tu zawsze mili I goscinni. Pomimo kiepskiego angielskiego
kazdy sie stara. Kolejnego dnia wynajelismy motocykl I pognalismy przez gory.
Najpierw zobaczyc wodospad Git Git a pozniej przez wgorza na polnocy
jezior Bayan i Tamblingan.
Po drodze mijalismy
tarasy ryzowe I prytulne wioseczki. Na lunch zatrzymalismy sie w

Munduk. Do Loviny powrocilismy przez wioske Banjar gdzie w okolicy mozna zwiedzic jedyny klasztor buddyjski na Bali. Ta czesc Bali w porownaniu do oklic Kuty to
spokojna I sielankowa kraina. Zgubilismy sie oczywiscie parokrotnie ale zawsze
ktos wskazal nam dobra droge. W jednym miejscu stanelismy przy szkole gdzie
wyskoczyla na nas zgraja dzieciakow. Zrobilam tuzin zdjec ale ze aprat zostal
mi skradziony pare dni pozniej wszystko stracilam.
Dlatego wzystkie zdjecia z tej wyprawy to
zdjecia kolezanki ktora byla takze w tych rejonach. Ach jaka szkoda. Zdjecia z Akasa (ponizej) zachowlay sie na facebooku. Nastenego
dnia postanowilam wrocic do Kuty I przyjaciol. W Lovinie wiele sie nie dzieje.
Mozna tu zobaczyc delfiny a wieczorami przysiasc w jednej z niewielu knajpek z
muzyka na zywo. Poza tym nic. Ot taki balijski relaksik. Fernando udal sie w
kierunku Jawy a ja wczesnie raniutko wybralam sie na eskapade powrotna na
poludnie. Znow przez cala wyspe z polnocnego kranca na poludniowy. Najpierw
Bemo do Singaraja I pierwsze awantury z lokalnymi. Oczywiscie kazano mi zaplacic
wiecej niz innym
I nie ma co sie klocic
bo mnie nie wezma. Eh! Po drugie mowilam ze chce sie dostac na ten dworzec
autobusowy I oczywiscie uslyszalam tak tak a wyladowalam na

zupelnie innym
dworcu I chciano odemnie kolejne 20tys za transfer przez miasto. Duzo za duzo!
To tylko pare kilometrow. Wyszlam wiec z dworca I utargowlam na ulicy transport
za 10tys. Wciaz za duzo ale co zrobic. Na dworcu jednak mialam szczescie bo
bus byl prawie zapelniony I ruszylismy w ciagu 15stu minut. Przypominam ze tu
trzeba czekac az kazde miejsce jest zajete inaczej nie ruszy. W denpasar
oczywiscie musialam z jednego dworca dostac sie na kolejny I tu znow chciano
odemnie 20tys za pare kilometrow jazdy. Ugh! Wyszlam znow na ulice I tu ni stad
ni z owad jakis milowygladajacy koles zaproponowal 10 tys (normalnie
40-50tys)do samej kuty. Hmm. Niewiele sie

zastanawialam. Wygladal na poczciwego
czleka. Mielismy tylko podjechac do jego domu po drugi kask ale tak jechalismy
chyba 15 minut. Nic mnie jednak nie martwilo poza szalencza jazda przez misto
bez kasku I rozmawialo nam sie milo. W koncu zajechalismy do wioski a moj
porywacz zaprowadzil mnie do swoich sasiadow ot tak na kawke. Hihi. Zasiedlismy
w niewielkiej salce ktora okazala sie szkola dla lokalnych dzieci. Poznalam tu
Ketut, ktora z wlasnej inicjatywy sworzyla te szkole I sama w niej uczy, dajac
dzieciao mozliwosc zbierania dodatkowej wiedzy z zakresu matematyki I
angielskiego na dodatkowych zajeciach po normalnej szkole. Kazdy moze
uczestniczyc w lekcjach. Szkola

jest otwart dla kazdego chetnego. Ketut chce
pomoc dzieciom z wioski I rozszezyc ich horyzonty aby mialy lepszy start w
zyciu. Zalezy jej glownie na tym by dzieciaki mialy kontakt z obcokrajowcami I
mozliwosc nauki angielskiego dlatego zaprasza czesto studentow obcokrajowcow z
uniwersytetu w denpasar a takze wolontariuszy ktorym oferuje pokoj przy szkole.
No ale porwanie? :D hihi ciekawa praktyka na znalezienie wolontariusza. Ketut
sama utrzymuje szkole I bardzo ja za te inicjatywe podziwiam.
Pogadalysmy chwile w zaciszu ogrodu popijajac
wysmienita kawe. Jej maz sie smial ze Ketut to tylko dobra kawe robi ale gotuje
gozej :) Zapytano mnie czy mam czas bo wlasnie wszyscy wybieraja sie na
ceremone pogrzebowe. Jak dla mnie super. Ketut pozyczyla mi swoje

ubrania I
przyodziana w tradycyjny stroj balijski wyszlam do wioski. Ale sie za mna
wszyscy ogladali!!! Glowna ceremonia trwala okolo dwuch godzin. Najpierw
modlitwa I sluchanie tradycyjnych grajkow w swiatyni a pozniej procesja
wyszlismy na ulice podazajac do strumienia zaczerpnac wody do poswiecenia
zmarlego. Ta ceremonia ma miejsce na dzien przed samym pogrzebem.
Podczas tych dwuch godzin rozmawialam z Ketut
na temat lokalnych zwyczajow I obowiazkow. Okazalo sie ze kazda kobieta z
wioski albo danej spolecznosci lokalnej musi uczestniczyc w pogrzebowych
ceremoniach. Taki obowiazek nie tyczy sie mezczyzn jako ze niby pracuja (a
przynajmniej powonni jako

glowa rodziny co nie zawsze sie jednak zdarza) Ten
zwyczaj jest przyczyna czestych konfliktow z pracodawcami z zachodu. Jak jest
pogrzeb pracodawca traci pracownika przynajmniej na trzy dni. Koniec I kropka z
kultur I zwyczajami walczyc sie nie da.
Spedziam tu bardzo milo czas. Wstydzilam sie jednak robic zdjec wiec
Ketut poprosila swojego kuzyna fotografa by uzyl mojej kamery.
Swietnie! Cala ceremonia zostala
udokumentowana. Kazdy byl tu bardzo mily I uscisnelam wiele rak. Po powrocie z
nad strumienia w domu rodziny zmarlego czekal na nas maly poczestunek. Sok z
kokosa I maly deser. Dalsza ceremonia jest dla najblizszej rodziny wiec

my
wrocilismy do szkoly. Juz 5 metrow przed szkola wybiegla na mnie zgraja
rozwrzeszzanych dzieciakow. No to do kuty szybko nie wroce :) Czas na lekcje
angielskiego ktorego dzieciaki nie umialy prawie wcale! Kazdemu z osobna
uscisnelam reke przedstwilam sie I zapytalam o imie I wiek. Odpowiedzi byly
nieskladne ale zawsze sie znalazl ktos kto podpowiadal… jak to w szkole. Pozniej
przeszlismy do lekcji fotografii. Dzieciaki calkiem niezle radzily sobie z
ciezkim aparatem. Ale bylo smiechow I zabawy. Na koniec trzy dziewczynki
zatanczyly dla mnie tance balijskie I pokazaly takze troche wspolczesnych
choreografii. Po tych wszystkich rewelacjach Ketut zawiozla mnie do Kuty za darmo.
To byl

ekscytujacy dzien.
Info Praktyczne
Lovina:
Nocleg: od 100 tys rupia/2os np hotel Dupa na glownej ulicy.
Lovina nie jest duza wiekszosc miejsc w zasiegu spaceru. W wiosce jedna ulica
dokladnie naprzeciw powyzszego hotelu prowadzi przez pare barow z muzyka na
zywo do plazy z pomnikiem delfina.
Wycieczka mala lodka na poscig za delfinami: 50 tys do
zakupu wszedzie w wiosce
Szkola Ketut w Tabanan:
Udostepnia mozliwosc wolontariatu w milych lokalnych
warunkach I przyjemnej atmosferze:
Ja w sumie nie wiem czy większą frajdę z wycieczki mieliście Wy czy te dzieciaki na zdjęciach z tego, że są fotografowani;-P
OdpowiedzUsuńfrajda byla obustronna :P
OdpowiedzUsuń