Doswiadczenie jedno w swoim rodzaju. Należy do tych wycieczek które
mało warte sa swoej ceny ale jakby się ich nie odbyło to by człowiek zawsze
zastanawiał sie: a jak to się pływa w wulkanie? A więc wybraliśmy się i otóz nie
pływa się ale unosi się. W gestej mazi czulismy sie jak w stanie nieważkości.
Wystarczy ze ktoś delikatnie traci i sie obracamy. Trzeba przyznać że paskudna
maż jest na prawde paskudna i mogłabym kłocić sie z tym leczniczym zasosowaniem
a poruszyłabym jednak kiestie higieny kiedy cały tłum moczy sie w tym samym
świnstwie. Tak czy owak było wesoło. Nieważkość, obrzucanie sie mazia, tracanie
dla stracenia równowagi i oskarzanie sie nawzajem za puszczanie baków gdy
wulkan bulgotał wypuszczając swoje śmierdzące siarką gazy. Przygoda dośc krótka ale
doświdczenie zostaje na zawsze.
Wybraliśmy sie z wycieczka zakupiona w hostelu na przeciwko naszego
hotelu Espaniola. Zapewne transportem publicznym byłoby taniej ale zajełoby to
dużo czasu. Godzina na dworzec i dwie godziny do wulkanu. Z agencja wszystko
było szybko i sprawnie
a bus klimatyzowany. Na dodatek w drodze powrotnej
zatrzymaliśmy sie na plaży poł godziny od Cartageny.
Wulkan na miejscu
przedstawił nam sie jako szpiczasty błotnisty stożek. Wokoło sale do przebrania
sie i stoiska z jedzeniem. Każda pomoc lokalnego w tym miejscu kosztuje. Bedac
upackanym po czubek głowy jest aż trudno o pomoc nie poprosic ale nam sie jakoś
udało. Innym jednak nie. Potrzymanie aparatu i robienie zdjec, masaż w błocie,
pomoc w opłukaniu sie. Wszystko ma swoja stawke. Z czubku stożka mieliśmy widok
na okolice i pobliska zatoke. Do bajora wprowadzono nas i ściskano jak sledzie
w beczce eeh. Zabawnie było czuć sie jak piłka na wodzie. W gore i w dół odbijalismy sie w naszym niewazkim stanie.
Spłukanie z siebie całego błota to kolejna zabawa. Oczywiscie zadnych
prysznicy. Zaprowadzono nas nad rzeke i tyle. Woda była aż czarna a czesto
uzywane do zmywania błota miejsce pokrylo sie przy dnie gruba warstwą mazi.
Dokładnie obmyliśmy sie dopiero jednak na plazy na ktora nas później zawieziono.
Czesć grupy miała tutaj obiad a
my wskoczyliśmy w fale. Miejsce było całkiem
przyjemne. Woda jednak juz nie tak czysta jak w okolicach Tagangii. Wokolo rozstawione były małe
szałasy które dawały cien kolumbijskim rodzinom. To juz jeden z ostatnich dni
podrózowania wiec ze smutkiem rzucam ostatnie spojrzenie na morze i jedno z
ostatnich na otaczajacych mnie ludzi.
Info:
Wycieczka do blotnego wulkanu i na lokalna plaże: 30 tys z hostelów na
media luna; transportem publicznym nieco taniej ale trzeba godzine jechac na
dworzec i pożniej dwie godziny do wioski pod wulkanem. Kapiel w wulkanie (zawarta w cenie wycieczki): 8 tys
COP. Uwaga!: za wszelkie usługi na miejscu pobierane sa ustalone opłaty:
potrzymanie aparatu i fotografowanie; masaż; pomoc z myciem-każde 2-3 tyś ekstra
Obiad na plaży: 20 tyś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz