Błyskawiczny powrót z Ameryki Południowejd i
o 11 am czasu hiszpanskiego byliśmy już w Madrycie chociaż nasze senne głowy były jeszcze 7
stref czasowych wczesniej. Tak oto noc zrobiła sie znacznie krótsza ale ze
czasu nie mielismy duzo zostawilismy bagaze na lotnisku i pognaliśmy do
centrum. To lotnisko jest olbrzymie! Po odbbiór bagazu szlismy jakby wielkim labiryntem a na koniec trzeba bylo jechac
darmową kolejką pare minut. Miedzy terminalami jezdza darmowe busy. Przejażdzka z T4 na
low cost T1 zajmuje prawie 20 minut!
Jeśli chodzi o dojazd do centrum: najtaniej
było

dojechać z terminalu 4 pociagiem RENFE do Puerta del Sol z jedna
przesiadka albo bezposrednio do Atocha. Metro i Busy wychodziły o wiele drożej.
Ja chciałam przespać
sie na trawce w
okolicy palacu prezydenckiego ale Max postanowił nie zmarnowac pierwszego dnia
w Europie i szalał od zabytku do zabytku. Dla mnie nie jest to szczególnie
ciekawe miasto w porównaniu do innych miast Europy. Oczywiście miasto
wspaniałych alei i monumentalnych bydowli. Dodatkowa przyjemnośc dawaly nam
klimatyzowane knajpki z drobnymi tamas za 1 Euro i małym piwkiem za także 1 Euro.
Poza tym drogo. Zwłaszcza w porownaniu z krajami ameryki

Poludniowej czy azji. Afisz głosi: Tanie obiady za 10 Euro! -a dla nas 3 $ to już było duzo :) Sa różnice. Coż Europa to Europa. Przespacerowalismy chyba całe centrum
od jednej budowli do drugiej. Polecam głownie Palacio Real; Plaza Mayor i Palacio de Cibeles. Po relaksie w Parque del Retiro wrociliśmy na lotnisko z
dworca Atocha. Jeszcze tylko noc na lotnisku i po szostej rano mielismy samolot do Krakowa. Yeah!!!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza