Sucre to nie tylko dobre miejsce do nauki języka,ale też można przyjrzeć lokalnemu życiu,pomyszkować w małych uliczkach,posiedzieć na ławce na Plaza lub na markecie ,albo nic nie robić :-).
Ktoś z czytelników bloga zapytał się mnie w mailu : jacy są Boliwijczycy?.Porównując do Chilijczyków czy mieszkańców Argentyny. Hmmm....Sądze ,że są skupieni bardziej na sobie,nieco zamknięci,nie za bardzo interesują obcokrajowcami, tworzą większy dystans . Uważam ,że tu ,w Boliwii,jesteśmy bardziej gringo (OBCY) niż w Chile czy Argentynie.Jak do tej pory nie usłyszałam pod moim adresem tego określenia, ale poznałam kilkoro backpakersów, którzy przyjeli gringo lub gringa na twarz i nie było miło .Ale są oczywiście sympatyczne wyjątki,bo nie raz, nie dwa na markecie ,któraś ze sprzedawczyń zagaiła mnie de donde esta?,Polonia?mucho frio hihihi.Dla mnie mercado to najlepsze miejsce w mieście i do poznawania ludzi i do jedzenia :-) Co do innych nacji ,Argentyńczycy wg. mnie troche napuszeni, troche zadzierają nosa,kiedyś usłyszałam ,że ten kraj próbuje być jak Europa,to śmieszne. A może by tak ,być sobą? A Chilijczycy? To moi ulubieńcy,szczególnie z południa,z Punta Arenas ;-) Sympatyczni, mili, rodzinni,troche loco-zwariowani i dlatego napewno kiedyś wróce do Chile.
No bez przesady koleżanko!!! :)
OdpowiedzUsuńHihihi,jak wczasy to wczasy :-)
UsuńPozdrawiam z Sucre
Magda
Fajne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
UsuńPozdrawiam z Sucre
Magda