Moje lokum jest tuż przy Obelisku, wszędzie mam blisko.
Zmiana czasu ścięła mnie dość szybko, ale jeszcze udało mi się zaklepać miejsce w locie do Ushuai, do Patagonii na 1 stycznia. Później będę kombinować jak z płatnością.
A w dormie jest ekipa brazylijsko-niemiecko-polska. Hostel zapełnia się na Sylwestra. Będzie tłoczno. ;-)
Po śniadaniu - wreszcie chleb, a nie gąbczaste tosty, normalne masło i kawa - udało mi się załatwić zadanie bojowe pod tytułem "bilet do Patagonii", w biurze Aerolineas Argentinas, które mam 5 min piechotą. Szybko i sprawnie zapłaciłam za przelot całe jedyne 1260 peso (300$). To tyle ile kosztuje przejazd trzema autobusami z Buenos Aires do Ushuai w ponad 40 godzin, a samolot pokonuje ten odcinek w około 4 godziny. Taka drobna różnica. Gdybym doliczyła jeszcze koszty z 3 noclegów po drodze i wyżywienie - podróż lądem wyniosłaby mnie znacznie więcej. Strasznie się ciesze że mam TEN bilet i będęęęęę na Ziemi Ognistej!!! :-)
A Buenos? Buenos jest piękne! W centrum budynki z przełomu XIX i XX wieku, wąskie ulice, wysokie kamienice, bary z pizzą, wszechobecny hiszpański, trzeba będzie się przestawić z malezyjskiego: dziękuję - terima kasi na gracias.
W dzielnicy San Telmo można zgubić się w małych uliczkach, usłyszeć muzykę do tanga (i nie tylko, The Beatles wiecznie żywi) czy też zobaczyć na domach ciekawe graffiti.
Podziwiamy za wytrwałość, dalej masz lato, życzymy nowych wrażeń i czekamy na kolejne realcje, powodzenia:):):)MAM
OdpowiedzUsuń