Dziś zamknięto na dobre bramy parku Torres del Paine na południu Argentyny, gdzie mamy się zamiar wybrać za około dwa tygodnie. Według chilijskich wiadomości spłonęła zatrważająca ilość terenu oraz doszczętnie jedno schronisko. Jeszcze dwa dni temu pozwalano zostać turystom w parku na własne ryzyko, obecnie ludzi ewakuują. Zobaczymy co będzie jak tam się zjawimy. Chilijskie wiadomości z nagraniem pożaru tu; http://www.cnnchile.com/salud-medio-ambiente/2011/12/30/el-escenario-de-la-zona-de-catastrofe-en-torres-del-paine/
piątek, 30 grudnia 2011
Info praktyczne i podsumowanie Malezji od Em
Waluta: malezyjski ringit (RM) to prawie tyle samo co złotówka 1RM - 1PLN, na jeden dzien pobytu wydawalam srednio: 88 RM, czyli około 20 Euro.
Język: malezyjski, angielski; Internet: ok 2,5RM za godzinę; Wifi - szeroko dostępne.
Bardzo dobrze działa poczta malezyjska i jest także jedną z najbardziej zaufanych. Paczka do Polski 5kg - 37RM drogą lądową, doszla po 5 miesiacach ale doszla :)
Obiadek: srednio 5-8 Rm W parkach narodowych Borneo drozej
Zakupy spozywcze Ceny w sklepach spożywczych szaleją na kontynencie jak i na Borneo. Różnice w cenie tego samego produktu mogą być czasem bardzo znaczne, więc warto pochodzić i poszukać. Lepiej unikać Seven Eleven, KK i innych sieciówek, które są o wiele droższe i szukać lokalnych sklepików.
Np: chleb tostowy ok 2-4RM; jogurt mały od 1,90RM; ser żółty w plastrach od 5RM; puszka kukurydzy ok. 2-3RM; piwo puszka mała od 3RM (ale zasadniczo ok 5RM do nawet 8RM) piwo duże od: 10RM
Język: malezyjski, angielski; Internet: ok 2,5RM za godzinę; Wifi - szeroko dostępne.
Bardzo dobrze działa poczta malezyjska i jest także jedną z najbardziej zaufanych. Paczka do Polski 5kg - 37RM drogą lądową, doszla po 5 miesiacach ale doszla :)
Obiadek: srednio 5-8 Rm W parkach narodowych Borneo drozej
Zakupy spozywcze Ceny w sklepach spożywczych szaleją na kontynencie jak i na Borneo. Różnice w cenie tego samego produktu mogą być czasem bardzo znaczne, więc warto pochodzić i poszukać. Lepiej unikać Seven Eleven, KK i innych sieciówek, które są o wiele droższe i szukać lokalnych sklepików.
Np: chleb tostowy ok 2-4RM; jogurt mały od 1,90RM; ser żółty w plastrach od 5RM; puszka kukurydzy ok. 2-3RM; piwo puszka mała od 3RM (ale zasadniczo ok 5RM do nawet 8RM) piwo duże od: 10RM
Hola, Buenos Aires!!!
czwartek, 29 grudnia 2011
Singapur - kultura pełną gębą
Tak to dziwnie się stało, że na pożegnanie Azji zwiedzamy już duże miasta. Do Singapuru zawitaliśmy tylko na chwilę przed wylotem do Buenos Aires. I bardzo się cieszę że tak się stało, gdyż miasto bardzo mi się spodobało. Oczywiście jak na miasto.
Po 7 miesiącach w Azji Singapur to jakieś dziwne miejsce. Niby Azja, a niby nie. Zupełnie inna kultura. Widać że ludziom żyje się tu dobrze.
Po 7 miesiącach w Azji Singapur to jakieś dziwne miejsce. Niby Azja, a niby nie. Zupełnie inna kultura. Widać że ludziom żyje się tu dobrze.
Kuala Lumpur - takiego zamieszania to jeszcze nie było
Miasto nadzwyczaj szalone! Po chwili człowiek zaczyna się zastanawiać czy są tu w ogóle jacyś Malezyjczycy jako tacy. Z każdej strony głównie Hindusi i Chińczycy, gdzieś tam przewinie się wycieczka z Korei i paru białych turystów. Przypomina mi to pewną zabawną sytuację którą miałam w Londynie, gdy na Liverpool Station dłuższą chwilę szukałam kogoś kto mówi po angielsku by zapytać o drogę. (hi hi)
wtorek, 27 grudnia 2011
Malezja, info praktyczne - wydatki wg Magdy
Waluta 1 rm malezyjski ringit, 1$-3,2rm, 1 euro-4,27 rm, bankomaty HSBC nie pobierają prowizji, jednorazowo 1500rm to prawie 500$, bank Maybank pobiera 1 rm prowizji
Język malezyjski, angielski
Wydatki: 573 euro na 30 dni pobytu, 19euro/1 dzień, w tym 4 przeloty na terenie Malezji, kupno spodni, koszulki outdoor, palnik do campingas, porządna peleryna.
Język malezyjski, angielski
Wydatki: 573 euro na 30 dni pobytu, 19euro/1 dzień, w tym 4 przeloty na terenie Malezji, kupno spodni, koszulki outdoor, palnik do campingas, porządna peleryna.
poniedziałek, 26 grudnia 2011
Ostatnie dni w Azji, powrót do KL :-)
Tak, tak! Ameryka Południowa zbliża się dużymi krokami. 28 grudnia zaczynam podróż po tym kontynencie. Bardzo się cieszę na tą zmianę. Nie to, że nie podoba mi się w tej części świata, ale wiecie jak to jest czasami: coś się przeje, czasami jest przesyt. Trochę podsumuję te ponad 7 miesięcy. Były nowe kraje, nowi ludzie, nowe smaki. Na pewno wrócę kiedyś do Mongolii, Chin, Laosu, Malezji i Indonezji. Lokalne klimaty: ludzie, miejsca czy jedzenie - bardzo mi leżą. Ale raczej nie zawitam powtórnie do Tajlandii, Kambodży czy Wietnamu, wszechobecna komercja i traktowanie turysty jak bankomatu nie są dla mnie.
Te ostatnie azjatyckie dwa dni spędzam w Kuala Lumpur. Polubiłam to miasto. Jak na dużą
metropolię jest naprawdę OK. ;-) Zatrzymałam się, tak jak za pierwszym razem, w Step Inn Guesthouse. Przesympatyczne miejsce, gdzie czekała na mnie niespodzianka. Kiedy przyjechałam o pierwszej w nocy, chłopak z nocnej zmiany powiedział, że szefowa kazała trzymać dla mnie to samo łóżko w tym samym dormie, a na klucz przykleiła kartkę z moim imieniem.To się nazywa przyjęcie gościa! Żeby tak u nas było, ehhh! A rano, przy śniadaniu jak mnie Mara - szefowa - zobaczyła to uściskała i Merry Christmas. :-) Super.
Fryzjer, pranie, zakupy, a przy okazji włóczenie się po dzielnicy Little India. No cóż - trzeba się przygotować na inny kontynent. ;-) Kolejne opowieści dziwnej treści będą z Argentyny, Chile, Boliwii... i gdzie mnie droga pokieruje. :-)
Podrzucam podsumowanie finansowe części azjatyckiej wyjazdu. I tak: jak do tej pory wydałam około 4980 euro, w tym zawarte są koszty wszystkich wiz, biletów: na pociąg Kijów - Moskwa i Moskwa - Irkuck, przeloty Katowice - Kijów, Bangkok - Yangon - Bangkok (razem ze zmianą daty wylotu z BKK), Kuala Lumpur - Bali, Jakarta - Kota Kinabalu, Kota Kinabalu - Mulu, Mulu - Miri, Miri - Kuching, Kuching - Kuala Lumpur i ten najdroższy KL - Buenos Aires - 763 euro. Jedzenie, noclegi i wszelkie wycieczki czy bilety wstępów, a także szczepienia jak żółta febra i dur brzuszny oraz apteczka.
Te ostatnie azjatyckie dwa dni spędzam w Kuala Lumpur. Polubiłam to miasto. Jak na dużą
metropolię jest naprawdę OK. ;-) Zatrzymałam się, tak jak za pierwszym razem, w Step Inn Guesthouse. Przesympatyczne miejsce, gdzie czekała na mnie niespodzianka. Kiedy przyjechałam o pierwszej w nocy, chłopak z nocnej zmiany powiedział, że szefowa kazała trzymać dla mnie to samo łóżko w tym samym dormie, a na klucz przykleiła kartkę z moim imieniem.To się nazywa przyjęcie gościa! Żeby tak u nas było, ehhh! A rano, przy śniadaniu jak mnie Mara - szefowa - zobaczyła to uściskała i Merry Christmas. :-) Super.
Fryzjer, pranie, zakupy, a przy okazji włóczenie się po dzielnicy Little India. No cóż - trzeba się przygotować na inny kontynent. ;-) Kolejne opowieści dziwnej treści będą z Argentyny, Chile, Boliwii... i gdzie mnie droga pokieruje. :-)
Podrzucam podsumowanie finansowe części azjatyckiej wyjazdu. I tak: jak do tej pory wydałam około 4980 euro, w tym zawarte są koszty wszystkich wiz, biletów: na pociąg Kijów - Moskwa i Moskwa - Irkuck, przeloty Katowice - Kijów, Bangkok - Yangon - Bangkok (razem ze zmianą daty wylotu z BKK), Kuala Lumpur - Bali, Jakarta - Kota Kinabalu, Kota Kinabalu - Mulu, Mulu - Miri, Miri - Kuching, Kuching - Kuala Lumpur i ten najdroższy KL - Buenos Aires - 763 euro. Jedzenie, noclegi i wszelkie wycieczki czy bilety wstępów, a także szczepienia jak żółta febra i dur brzuszny oraz apteczka.
Bako - czasem słońce, czasem monsun
Nieee! Ten typ lasu zafascynował mnie. Za każdym razem jest nieco inaczej.
niedziela, 25 grudnia 2011
Wesołych Świąt!!!
Wszystkich czytelnikom: rodzinie, przyjaciołom i wszystkim, którzy są z nami, z drugiego końca świata przesyłam życzenia Wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Niech także Wasze marzenia się spełnią. Już minął siódmy miesiąc podróży, a to sporo czasu i zmieniamy kontynent z Azji na Amerykę Południową, wiec jeszcze także dużo przed nami. Nowy kontynent, nowi ludzie, nowe zwyczaje i nowe przygody. Dlatego wraz z życzeniami chcę podziękować wszystkim za wsparcie i dobre słowa przez te wszystkie miesiące i zapraszam do czytania o naszych kolejnych podróżach.
Kuching - świątecznie, pośród dobrych ludzi
Jakoś tak dziwnie nam się składa, że im dalej na zachód tym przyjemniej jest na tym Borneo, a Kuching to już rewelacja. Odkąd opuściliśmy Sabah wszystko idzie tylko lepiej i milszych spotykamy ludzi i lepiej nam się spędza czas. W Kuchingu znaleźliśmy swoje miejsce i wspaniałych ludzi już w pierwszych chwilach pobytu, zaraz jak przekroczyliśmy próg B&B Inn. Z zewnątrz wygląda obskurnie i byliśmy trochę przerażeni, ale w środku atmosfera wspaniała.
PN Bako - rude sadzawki i białe klify
czwartek, 22 grudnia 2011
Strzelanie z dmuchawki czyli trochę kultury
Podczas pobytu w Kuching pojechaliśmy na pół dnia do miejsca, gdzie odbywa się Rainforest World Music Festiwal czyli do Sarawak Cultural Village. Wiadomo że to sztuczne i turystyczne, ale widzieliśmy już dżunglę, widzieliśmy jaskinie, różne zwierzęta i roślinki, to teraz przyszedł czas na trochę poobcowania z kulturą. Ośrodek zaskoczył nas bardzo przyjemnie. Okolica przepiękna.
środa, 21 grudnia 2011
Jaskiniowe Mulu
Mulu czyli dżungla z poziomu 1,7 m i 25 m
Do Narodowego Parku Mulu można dostać się zasadniczo drogą powietrzną, jak się dobrze wstrzeli to za śmieszne pieniądze np. prawie 35 euro za dwa przeloty linią Maswings. Nocleg na terenie parku dobrze zarezerwować wcześniej. Mnie się udało klepnąć łóżko w hostelu za 40 rm ze śniadaniem - wypas.W dormie spotkałam świetną ekipę: Steva z Kanady - uczy w college w Kuala Lumpur, Heather i Lora z USA - uczyły angielskiego w Korei Południowej przez 4 lata, a teraz podróżują.Wszyscy jesteśmy zakręceni na punkcie przyrody.
wtorek, 20 grudnia 2011
PN Mulu 2 - w oparach nietoperzego łajna
fascynatów adventure caving z wpływaniem i zwiedzaniem nieturystycznych części jaskiń. Fascynujące trekingi, wodospad itp. Deer Cave powaliła mnie nawet bardziej niż te w Niah. Choć Niah to urocze miejsce z miłym klimatem, to jednak o wiele większy park Mulu dostarcza o wiele więcej atrakcji. Czasu nie mamy jednak dużo. Na Trekingi z campu 5 trzeba mieć więcej także pieniążków i wcześniejsze rezerwacje, dlatego skupiliśmy się na krótszych trasach.
poniedziałek, 19 grudnia 2011
PN Mulu - jeszcze zza ogrodzenia
zamieszkaną przez miłą rodzinkę. Prąd jest z generatora tylko od 6-9 wieczór, ale nikomu to nie przeszkadza. Gospodyni Monika biega przy gościach i swoich dzieciach jak szalona, a dzieciaki, koty i kury płaczą i bawią się gdzie popadnie.
sobota, 17 grudnia 2011
Spektakularne! Imponujące! - Jaskinie Niah
Dżungla w makro foto i nie tylko
Dziś wróciłam do cywilizacji, po prawie 4 dniach pobytu w Parku Kota Kinabalu tzn. nocleg poza bo dużo taniej, a tak to codziennie po kilka godzin w dżungli. Park oddalony jest o około dwie godziny jazdy od Kota Kinabalu, minibusy odjeżdżają regularnie co godzinę z placu Merdeka. Po wydostaniu się z miejscowości krajobraz staje się coraz bardziej górzysty i mglisty. W busie poznałam parę z Anglii i postanowiliśmy, że spróbujemy znaleźć coś taniego poza parkiem, bo nikt z nas nie chce płacić 120 rm z łóżko w dormie. I udało się, Mountain Resthouse położony tylko 200 m od wejścia do parku i za tylko 20 rm.
czwartek, 15 grudnia 2011
Kota Kinabalu: śnieg na Borneo i Merry Christmas to Everyone
Przylecieliśmy bardzo późno w nocy więc pierwsze co robimy na Borneo: idziemy spać:) Wymieniliśmy się jeszcze numerami z szalonymi Polkami, które poznaliśmy na lotnisku. Jak to Polak z Polakiem - napić się będzie trzeba :P Mieliśmy zarezerwowane miejsce w Beachhouse zaraz nieopodal by się nie włóczyć taksówkami o dziwnej porze. Na miejscu niepodzianka: dorm zajęty i dostajemy dwójkę w cenie dormu.
Sepilok - czułości nigdy za wiele
Sukau - zachód nad rzeką Kinabatangan i nocny spacer po dżungli
poniedziałek, 12 grudnia 2011
Powrót do Malezji - Christmas, seafood i orangutany
Hello Malaysia, again :-) Tym razem Borneo. W głównym mieście prowincji Sabah, Kota Kinabalu zjawiłam się o pięknej porze - pierwsza w nocy. Byłam tak zmęczona - wyjechałam z Pangadaran o 7 rano, 9 godzin w busie do Jakarty, prawie półtorej godziny na lotnisko, lot był trochę opóźniony - że odpadłam szybko i obudziłam się na końcówkę pory śniadaniowej, przed 11. Każdy materiał ulega zmęczeniu ;-)
Indonezja praktycznie od Emi
Język angielski na Bali bardzo popularny, na Jawie bardzo podstawowy
waluta: indonezyjskie rupie: przelicznik miejscowy: 8-9tys=1$, dolar nie jest w powszechnym obrocie. Czasem można płacić w $ za wycieczki. Bankomaty powszechnie dostępne, zdarza się że niektóre pobierają opłaty.
Internet Kuta-6 000/h, Ubud: 6-12 tys, Jawa: 3-10tys. Wifi średnio dostępne, ale dość sprawne.
Średni budżet na 24 dni pobytu 20,5 $ na dzień wraz z opłatą wylotową 150tys Rp, dodatkowo wiza 25$. W kosztach Bintang za ponad 2$ butla, pamiątki i nowe komplety bielizny. Więc spokojnie można obniżyć budżet o 3$/dobę ale myśmy nie oszczędzali szczególnie:) żyje się raz.
waluta: indonezyjskie rupie: przelicznik miejscowy: 8-9tys=1$, dolar nie jest w powszechnym obrocie. Czasem można płacić w $ za wycieczki. Bankomaty powszechnie dostępne, zdarza się że niektóre pobierają opłaty.
Internet Kuta-6 000/h, Ubud: 6-12 tys, Jawa: 3-10tys. Wifi średnio dostępne, ale dość sprawne.
Średni budżet na 24 dni pobytu 20,5 $ na dzień wraz z opłatą wylotową 150tys Rp, dodatkowo wiza 25$. W kosztach Bintang za ponad 2$ butla, pamiątki i nowe komplety bielizny. Więc spokojnie można obniżyć budżet o 3$/dobę ale myśmy nie oszczędzali szczególnie:) żyje się raz.
niedziela, 11 grudnia 2011
Indonezja, info praktyczne wg Magdy
Waluta rupia indonezyjska, 1$-8800idr, 1euro-11900idr, bankomat citibank daje max 3 mln, nie ma dodatkowej prowizji
Wiza on arrival, na 30dni 25$, opłata wylotowa 150 tys. do uiszczenia przy check in
Język indonezyjski, angielski jako tako,
Internet 3000-7000 za 1 godzinę
Na 24 dni pobytu w Indonezji (Jawa i Bali) wydałam 4 mln idr, ok.167tys. - 14euro/1 dzień
Wiza on arrival, na 30dni 25$, opłata wylotowa 150 tys. do uiszczenia przy check in
Język indonezyjski, angielski jako tako,
Internet 3000-7000 za 1 godzinę
Na 24 dni pobytu w Indonezji (Jawa i Bali) wydałam 4 mln idr, ok.167tys. - 14euro/1 dzień
Pangandaran - wioskowa kultura po jawajsku
Jawajczycy opisują to miejsce jako najwspanialszy jawajski kurort a naprawdę jest to urocza wioska otoczona polami ryżowymi i lasami palmowymi gdzie oprócz turystyki wciąż najważniejsze jest rybołówstwo. Mimo tsunami w 2006 roku, którego niszczycielska moc można jeszcze zobaczyć w części południowe miasteczko podniosło się z gruzów bardzo szybko.
piątek, 9 grudnia 2011
Green Canion, kokosy, lalki i zółwie

Nasz przewodnik Hadri zabrał nas do wioski w której ludzie zajmują się wyrobem oleju kokosowego, cukru kokosowego, mioteł kokosowych, jednym słowem co się da zrobić z tego drzewa to produkują :-)
Prangadanan, ostatni stop na Jawie :-)
wtorek, 6 grudnia 2011
Dieng, przecudnej urody okoliczności przyrody :-)

poniedziałek, 5 grudnia 2011
Merapi, Prambanan i wioska Katagede - Gdzie nas motocykl poniesie 2
Gdzie nas motocykl poniesie: Yogja, Borobudur i okolica
niedziela, 4 grudnia 2011
Bromo - wyjęty z rzeczywistości
Yogja, Yogja!!!
Tak nazywaja Jawajczycy Yogjakarte.Jest to miasto z jednej strony turystyczne - sa dwa znane kompleksy swiatynne-Borobodur i Prambanan ale z drugiej jest bardzo lokalne ,sadze ze jest niezla rownowaga.Mozna tu znalezc wszystko : na turystycznej ulicy Malioboro souveniry wszelkiej masci:t-shirty z napisem I love Yogja,koszule czy torby z batiku,na bazarze Beringharjo od przypraw przez swieze mieso, ryby czy owoce po lokalne bary z tanim i pysznym jedzeniem.
sobota, 3 grudnia 2011
Entliczek pętliczek, no i padło na Prambanan
piątek, 2 grudnia 2011
9 Krakowski Festiwal Górski!!!

czwartek, 1 grudnia 2011
Ijen - w samym sercu siarkowych czeluści
Bromo, Batok... mgliste spojrzenie
Subskrybuj:
Posty (Atom)