Na drugi dzień, kiedy deszcz w końcu przestał padać, okolica ukazała nam się w nowym świetle. Miasteczko na północy jeziora, gdzie się zatrzymaliśmy - naprawdę urocze. Parę ulic na krzyż, mały targ parę restauracyjek i port – nieco zalany, gdyż poziom wody wyższy niż zwykle. Wczoraj była łódka i zwiedzanie jeziora od “wewnątrz”, więc dzisiaj bierzemy rowery. Na pierwszy rzut - wschodnia strona jeziora.
Droga sama w sobie nie jest ciekawa i położona dość daleko od jeziora.
Mijamy jedynie parę przydrożnych knajpek i szkół z rozwrzeszczanymi dzieciakami. Po drodze odbijamy w wijącą się ostro pod górę w drogę do winnicy. Po szybkim zwiedzaniu decydujemy się na degustację win tutejszej marki: Red Mountain (2000 Kiat). Jak już zakosztowaliśmy luksusu, tak poszliśmy za ciosem i na następnym skrzyżowaniu odbiliśmy do malowniczo nad jeziorem położonego resortu. Na bungalow delux za 100-170 nie było nas stać, ale widoki za to za darmo.Droga sama w sobie nie jest ciekawa i położona dość daleko od jeziora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz