Kolejna serenada klaksonów dowozi nas pod bramę parku. Spodziewałyśmy się tłumów, ale nie aż TAKICH! I do tego jeszcze pada. Ech!
Całą szóstką pakujemy się do parkowego autobusu i jedziemy do pierwszej atrakcji.
Jeśli ktoś myśli, by zaoszczędzić 90 Y i nie kupić biletu, niech pomyśli jeszcze raz. Tu odległości między atrakcjami są olbrzymie.
Zwiedzanie odbywa się po drewnianych kładkach ew. po asfalcie. Innych ścieżek nie ma. Tak samo jak u nas - szlak to rewia mody. Na trasie można spotkać odświętnie ubrane Chinki na obcasach i panów w japonkach, w modnym dresie i odjazdowym kapeluszu w złote cekiny. Na pierwszym przystanku Chińczycy poszli w prawo - to my w lewo. Miejsce naprawdę jest piękne.Setki wodospadów i dziesiątki jezior. Wszystko otoczone gęstym, ciemnym lasem.
Spotkana po drodze para przestraszyła nas, że ceny zaczynają się od 150Y za dwójkę. Na dworcu jednak znaleźliśmy kierowcę z samochodem i przyzwoitą ceną za pokój. Jedziemy więc w nieznane, a dokładnie na koniec wioski. Co to będzie?! Domek jak ze zdjęcia kierowcy. Pokoje też: luksusowe, w dodatku z pięknymi łazienkami z normalnym kiblem! Nikt o to nawet nie pytał dziś. Hip hip hura! Ale się będziemy moczyć! Przed snem jeszcze zasłużony obiad po całym dniu chodzenia. Do wyboru cały stragan szaszłyków przyrządzanych na świeżo na grillu - PYCHA!
Wybieram się jeszcze z Asią na szybkie zwiedzanie okolicy i tak trafiamy na tibetan show. Nic kompletnie nie rozumiałyśmy, ale było dużo śmiechu i wyszłyśmy z fajnymi fotami. He He!
Po tych opisach nie będziemy mogli doczekać się zdjęć.
OdpowiedzUsuńOto i zdjecia
OdpowiedzUsuńCudo, Plitwickie jeziora i park Krk razem wzięte, to mini, pozdrawia s-erz,Mam.
OdpowiedzUsuń